Etykiety

sobota, 25 lutego 2012

Pierwszy spacer, setny post

Chcę zapamiętać dokładnie wszystko. Każda minutę, spojrzenie, każdy jego oddech. To było tak nierzeczywiste, że trudno było mi w to uwierzyć. Po drodze zastanawiałam się jaki będzie, jak się zachowa, co powie i czy aby na pewno dobrze robię. Jednak moje serce, które biło jak oszalałe skutecznie mi to utrudniło. Aby samej sobie pomóc postanowiłam nucić ulubioną hiszpańską piosenkę. Gdy dotarłam na miejsce chwilę szukałam go wzrokiem, poprawiałam włosy, aż w końcu ujrzałam jego promienną i uśmiechniętą twarz. Chwilę potem już staliśmy w siebie wtuleni dokładnie w tym miejscu w jakim sobie to wyobrażałam. Zaproponowałam spacer. Lubię Wrocław nocą. Wziął mnie pod rękę i zabrał w ulubione miejsca. Mój strach minął, zaczęłam czuć się swobodnie. Zupełnie tak jakbym już wcześniej go znała. Moje serce dalej kołatało w przyspieszonym tempie, ale nie była to już zasługa strachu. Gdy znów wyszliśmy na rynek on zaproponował odpoczynek na jednej z moich ulubionych kamiennych ławek. Noc do najcieplejszych nie należała, więc nic dziwnego, że siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Nagle poczułam jego dłoń na mojej dłoni i jego pocałunek na moim czole. Odwróciłam twarz w jego kierunku i już prawie stykaliśmy się ustami. On dotykał mojej twarzy, a ja jego. Czułam się jak w jakimś filmie o cudownej miłości.Wtedy nie pragnęłam już niczego innego. Chciałam zawsze patrzeć w jego cudowne oczy.Pierwszy pocałunek...to coś jak wzlot do niebios. Zanim jednak się obejrzałam on już stal i prosił o podanie ręki. Tak! Tańczyliśmy. Wśród wielu ludzi, jednocześnie widząc tylko siebie nawzajem. Zawsze o tym marzyłam. O tańcu w rynku. Zupełnie jak scena z mojego ulubionego romansidła 'The Notebook'.



I tak sekunda po sekundzie chwila przeznaczona na nasze spotkanie stawała się coraz dłuższa i dłuższa...Odprowadził mnie do domu.Zanim jednak się pożegnaliśmy staliśmy dotykając swoich dłoni i wpatrując się w nie. Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknego widoku. Tak skupionego męskiego wzroku na dłoniach. Następnie zaczęliśmy wpatrywać się sobie w oczy. Trwało to jakieś dziesięć minut. Bez oderwania wzroku, bez uśmiechu, ale z drganiem ust.
Nie potrafiłam się od niego oderwać. Byłam jakby przyklejona.





P.S
Setny, jubileuszowy post! :)

Poczucia szczęścia,
Alex

wtorek, 21 lutego 2012