Etykiety

poniedziałek, 7 listopada 2011

Oczy Kutchera i autobusowy romantyzm

Dwa dni temu po raz pierwszy wsiadłam do nocnego autobusu. Nigdy wcześniej tego nie robiłam nie tylko z obawy przed tym co w nim zastanę, ale i przez to, że ze względu na miejsce mojego zamieszkania nie miałam takiej potrzeby. Cóż..zawsze musi być ten pierwszy raz. Czułam się jak bohaterka jakiegoś horroru. Po prawej   śpiący pijak. Po lewej jakaś banda pijanych dzieciaków. Z przodu stara kobieta...robiąca na drutach?! A z tyłu? Śpiąca i rzygająca po sobie nastolatka.Pozostał jeszcze środek. Na środku stał przeuroczy mężczyzna. Brunet o brązowych oczach. Mało tego! O oczach Ashtona Kutchera. Nie patrząc na to co dzieje się w okół rozpoczęliśmy niewinny flirt. Patrzyliśmy sobie w oczy, po czym śmiejąc się odwracaliśmy głowy. Dziecinne...ale jakże urocze. Mimo to żadne z nas kolejnego kroku nie zrobiło. Dlaczego wychodząc z autobusu nie wcisnęłam w jego dłoń karteczki z numerem telefonu? Przecież należy brać sprawy w swoje ręce i robić to na co ma się ochotę. Życie tu na Ziemi jest jedno...i to spotkanie też mogło być jedyne. Może ten autobusowy romantyzm nam nie sprzyjał...Albo wręcz przeciwnie. Zapamiętamy tę przejażdżkę na długo...i kto wie...może jeszcze się zobaczymy...:)


Życzę wszystkim znalezienia choć jednego pozytywu w stosie negatywów!
Miłego dnia,
Alex :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz